środa, 25 stycznia 2017

STALKING czyli JEDEN STRZAŁ.

"JEDEN STRZAŁ"
archiwalny artykuł z czasopisma KARPMANIA.

Oczywiście nie mam tutaj na myśli żadnego zabijania... a wręcz przeciwnie, połączenie naszej pasji z małym polowaniem. Gdzie celem jest cyprinus carpio, karabinem wędka, amunicją: ziarna, kulki proteinowe i pellety. To wszystko aby rozpocząć skradanie się za przeciwnikiem, który jest niezwykle przebiegły i doskonale zna pole walki... 


STALKING CZYLI ZABAWA W PODCHODY
W ostatnich latach karpiowanie przechodzi różne metamorfozy jedną z nich jest właśnie łowienie karpi za pomocą jednej wędki jak snajper czekający na jeden celny strzał... tak właśnie w skrócie można opisać STALKING. Najsłynniejszą postacią bawiącą się w podchody z karpiami jest francuski wędkarz Emmanuel Walt, który na YouTube robi furorę udostępniając filmiki z metod łowienia dużych karpi tuż przy brzegu. Dla jednych może wydawać się to śmieszne i nielogiczne, bieganie z wędką za karpiem, kamuflowanie się, i czekanie w zaroślach bez krzesełka i innych tradycyjnych wygód. Ale to jest właśnie najlepsze w całej tej zabawie próbowanie czegoś nowego. W końcu jeżeli nie mamy brania przez większość dnia warto zabrać jedną z wędek z naszego stojaka i obejść łowisko wypatrując żerujących karpi w zbiorniku. Należy tylko odpowiednio do tego się przygotować...


POLIGON
Naszym poligonem jest oczywiście woda, musimy jednak pamiętać aby akwen był przystosowany do zabawy w stalking, ciężko będzie gdzieś na komercjach popróbować tej metody ponieważ zazwyczaj mamy wytyczone i wcześniej opłacone miejsce łowienia, jednak jeżeli dostaniemy zgodę lub na pobliskich miejscówkach nie będzie sąsiadów to jak najbardziej można wytoczyć tam swoje działa. Ja jednak osobiście na pierwsze próby polecam niewielkie zbiorniki PZW gdzie wiemy, że pływa kilka karpi i będziemy mieli możliwość z nimi spotkać się w zatoczkach, trzcinowiskach i zwalonych drzewach, tam gdzie lubią przebywać najbardziej. Wybierając miejsce do łowienia z marszu pierwszą czynnością jaka powinna nastąpić to krótki spacer wokół zbiornika dzień może dwa przed planowanym polowaniem, tak aby spróbować znaleźć miejsca niedaleko oddalone od brzegu, gdzie karpie mogłyby wygrzewać się w ciepłe letni dni, bądź szukać naturalnego pożywienia i tutaj najlepsze będą miejsca gdzie znajdziemy połamane drzewa z chodzące do wody, trawy i inne przeszkody które sprawiają, że ryby czują się tam bezpiecznie. Aby nasze łowienie było efektowne, a co najważniejsze bezpieczne sprawdźmy przed rozpoczęciem łowienia brzegi akwenu, czy są odpowiednio utwardzone i czy mamy wystarczająco dużo miejsca aby podebrać rybę. Wybierajmy miejsca trudno dostępne dla innych wędkarzy, próbujmy miejsc w których nikt inny nie odważyłby się łowić, to właśnie tam mogą czekać nie odkryte do tej pory skarby wody. Najważniejsze aby mieć pewność, że ryby są w danym rejonie, nie muszą pływać idealnie w miejscu w którym zamierzamy łowić. Brak dostępności do wody, gdzie karpie widzieliśmy wcześniej, możemy wynagrodzić sobie wstępnym nęceniem ścieżek  i obserwacji czy karpie będą przemieszczały się za naszym futrem. Jeżeli nie mamy brania przez najbliższe 2-3 godziny zmieńmy miejsce, nawet jeżeli ma to być tylko 15 metrów w jedną lub drugą stronę przenieśmy się i próbujmy być jak najbardziej mobilni. Stalking ma to do siebie, że to nie my czekamy na karpia, lecz on czeka na nas.


AMUNICJA
Tutaj najlepszą bronią będą na początek małe boilies a szczególnie pop-upy o jaskrawych kolorach i nie możemy zapomnieć o ziarnach, kukurydza konserwowa podwieszona pianką lub sztuczną pływającą jej imitacją jest niezwykle skuteczna, w szczególności jeżeli wcześniej była dipowana. Pisząc już o dipach, kukurydzę moczę kilka dni wcześniej w zalewach słodkich takich jak brzoskwinia z pieprzem dodatkowo przed samym łowieniem wykorzystując spray który jeszcze bardziej dopali przynętę. Kulki proteinowe przygotowuję z glugiem sticky o smaku kryla, które później łączę w różnych kombinacjach z owocowymi pop-upami o smaku : brzoskwini, ananasu lub nowości sticky signature. Rozmiary maksymalnie do 16mm to idealne przynęty na szybkie łowienie. Lekko okrojone dodatkowo szybciej uwalniają swoje aromaty a tym samym prowokują przeciwnika do brania. Sprawa nęcenia wygląda podobnie małe kuleczki w połączeniu z drobnymi ziarnami jak: rzepik i konopie i mikro pelletem zalane obficie olejem z kryla i glugiem o tym samym zapachu i smaku stworzą idealną zanętę smużącą która szybko rozniesie swoje aromaty w łowisku. Aby przełamać śmierdzący zapach kryla posypuję zanętę dodatkowo cukrem około 50gr, solą 30gr na 0,5kg zanęty i wszystko zasypuję mlekiem w proszku, który naprawdę długo unosi się w toni i wabi karpie w łowisko. Gdy wiem, że będę łowił z podchodu, nie zabieram dużej ilości zanęty 1kg w zupełności starczy do tego przygotowane wcześniej małe woreczki PVA wypełnione mikro pelletem oraz stick mixami takimi jak : activ mix i powder mix o smkau kryla. Aby przypon idealnie ułożył się na każdym rodzaju dna, nie dziurawię woreczka staram się zaklejając woreczek PVA aby było w nim trochę powietrza sprawi to, że po opuszczeniu zestawu na dno przez chwilę woreczek będzie unosił przypon i rozpuszczając się delikatnie osadzi go na dnie.







ZESTAW SNAJPERSKI
Do łowienia z marszu niezbędne są odpowiednie wędziska krótkie i z dużą krzywą ugięcia od 2,5 do 3 lb i wielkości 3,6m lub mniejsze to idealny kij do stalkingu. Musimy mieć możliwość jak najszybszej reakcji po braniu mniejszy kij sprawdzi się tutaj idealnie, holowanie wśród nisko opadających drzew gdzie wokół jest pełno gałęzi jest naprawdę niezmiernie trudne i wymaga skupienia się aby bezpiecznie doholować karpia do podbieraka. Cały sprzęt na takie wyprawy musi być minimalistyczny : małe wiaderko z zanętą, wędka, mata, podbierak, kilka rezerwowych zestawów i ciężarków wrzuconych najlepiej do wiaderka z zanętą aby nie zabierać dodatkowych torb. Mobilność to podstawa, a więc czym więcej zabierzemy tym bardziej będziemy zmęczeni przy przemieszczaniu się. Łowiąc blisko brzegu używajmy jak najlżejszych ciężarków 20-50gr to idealne dociążenie, sam zestaw nie będzie dobrze zacinał karpi po braniu najważniejsza jest nasza czujność przy tak lekkich ciężarkach nasze zestawy samo zacinające mogą być mniej skuteczne niż zazwyczaj gdy zakładamy ciężarki 50+ , nasza reakcja będzie kluczowa, aby karp jak najlepiej zapiął się na naszym haku. Przy przyponie nie ma żadnych specyficznych rozwiązań, najlepiej łowić na te które Nam się sprawdzają, wystarczy, że próbujemy eksperymentować z nową techniką łowienia więc na wymyślanie bardziej skutecznego przyponu przyjdzie jeszcze czas. Jedyną nowością jaką możemy spróbować łowiąc przy brzegu to zastosowanie zestawu bez ciężarka... tak właśnie bez ciężarka wystarczy pływający fluorocarbon o długości 0,5m do 1m kawałek skórki od chleba lub pływającej pianki, włos przy przyponie również nie będzie potrzebny skórkę od chleba możemy nabić bezpośrednio na haczyk tak samo postępując z pianką, można nazwać to tanim zig-rigiem. Oczywiście przy takim łowieniu nie zarzucimy zestawu zbyt daleko ale skoro polujemy na karpia który przemieszcza się tuż pod naszymi stopami to spokojnie wystarczy. Jedyną ważną sprawą będzie cisza i spokój jaką będziemy musieli zachować siedząc przyczajeni w krzakach. Zapewniam Was , że adrenalina jest wtedy nieziemska... siedząc i widząc nasz zestaw oddalony 2-3m od wędki i przepływające wokół karpie... wtedy będziecie myśleć tylko o jednym „no bierz”. Nie możemy również zapomnieć o odpowiednim ubiorze, jasne ubrania odpadają, musimy być jak najbardziej podobni do natury aby swoimi ruchami nie spłoszyć ryb, ciemne ubrania i delikatny kamuflaż to właśnie to czego potrzebujemy aby przechytrzyć przeciwnika.   
CELàPAL ! ;)









niedziela, 22 stycznia 2017

KARPIOWE DOPALACZE- ARCHIWALNY ARTYKUŁ ŚWIATA KARPIA.

TYTUŁ: DOPALACZE - ARCHIWALNY ARTYKUŁ Z CZASOPISMA ŚWIAT KARPIA.
Ostatnio bardzo popularny temat w telewizji i internecie – dopalacze, dlatego postanowiłem, że napiszę kilka słów o karpiowych dopalaczach i nie mam tu namyśli, żadnych środków dla Nas karpiarzy lecz dla naszych ulubieńców czyli karpi. Nasze karpiowe uzależnienie, stan przed i w trakcie zasiadki sprawia, że jesteśmy mocno „naćpani” naszą pasją. Detox, który przechodzi, każdy z nas w czasie przerw z jednej sesji karpiowej do drugiej  jest chyba najgorszym momentem w naszym życiu, nie wspominając o zimie, więc nie przeciągając wstępu … zaczynamy.





1.      Czy warto wzmacniać nasze przynęty ?
Na początku chciałbym od razu wytłumaczyć temat artykułu, naszymi dopalaczami na tacy będą wszelkie wzmacniacze smaku, zapachu i koloru naszych przynęt i zanęt. Wszystko to co pozwoli nam na udaną zasiadkę, ale czy aby na pewno? Moim zdaniem dopalanie zanęty jest kluczowym czynnikiem wzmożenia intensywności pobierania pokarmu przez karpie. Szczególnie w dużych zbiornikach gdzie musimy skumulować jak największą ilość ryb w jednym rejonie mającym nie raz kilka lub kilkanaście metrów kwadratowych, co w stosunku do wielkiej powierzchni akwenu jest igłą w stogu siana. Kolejnym punktem gdzie nasze zalewy i proszki sprawdzą się idealnie to lato. Ciepłe dni, nagrzana woda idealnie roznosi wszystkie smaki i zapachy w wodzie, a każdy ruch fal rozdmuchuje wieść o naszym zestawie, który spoczywa na dnie i czeka na gości zapraszając ich z daleka. 

2.      Rodzaje dopalaczy
W sklepach z dopalaczami karpiowymi znajdziemy wiele różnych dipów, boosterów, spray, glugów, sypkich stik miksów, olei i innych tego typu używek. Chciałbym opisać kilka z nich i omówić jak najlepiej je wykorzystać, zwiększyć skuteczność i co najważniejsze zaoszczędzić czasu na chybionych wyborach, a zatem zaczniemy od dipów.
Dipy- służą głównie do wzmacniania zapachów naszych zestawów końcowych nie raz używane jako zalewy do ziaren lub protein, jednak dobry dip jest droższy od boosterów i zalew, przeliczając cenę na 1ml do złotówki, ale tak powinno być, ponieważ w tych małych opakowaniach często pakowanych po 100, 150 i 250ml składniki, wzmacniacze smaku i zapachu muszą być ekskluzywną dawką wabiącą dla karpia. Osobiście uwielbiam łamać zapachy śmierdzących kulek typu: The Krill z nutą dipów owocowych anansu lub brzoskwini z pieprzem. Takie połączenie daje niesamowite efekty, wcześniej moczone w osobnym pojemniku zalane danymi dipami lekko twardnieją i naciągają na zewnętrznych stronach kulki co sprawia, że są bardzo atrakcyjne dla karpia w trakcie jego żerowania. Musimy jednak pamiętać aby przed zalaniem nawiercić kulki aby nie było problemu z ich nałożeniem na włos.
Boostery- to typowe zalewy, które sprawdzają się w zalewaniu zanęty, najczęściej stosuję je do zalewania ziaren kukurydzy i pelletów, tak przygotowana zanęta odstawiona na kilka godzin lub dni sprawi że zapach w nęconym miejscu będzie unosił się w toni wody znacznie dłużej. Idealnie sprawdzają się do robienia kul zanętowych z mixów ziaren, sypkich zanęt i pokruszonych kul, wystarczy wszystko dobrze wymieszać i zalać do momentu uzyskania lepkości, aby zaoszczędzić samej zalewy można z powodzeniem dodać trochę wody aby rozcieńczyć booster. Moje ulubione zalewajki w tej grupie to : Hydro Ink ( wyciąg z squida ) Aqua Amino ( zalewa z różnymi aminokwasami ), Pure Krill Liquid ( gęsta zalewa o zapachu Kryla ) i numer jeden jak dla mnie Cloudy Krill Liquid ( jest to idealne połączenie zalewy z drobnymi frakcjami pokarmu w tym przypadku małych cząstek kryla). Boostery najczęściej możemy zakupić w opakowaniach  250, 500 i 1000ml zdarzają się pojemniki 2l.
Spray- Jak na razie mało popularny w Polsce, jednak bardzo skuteczny i wydajny idealny do zig-riga i szybkiego łowienia z częstą zmianą przynęty. Spraye są stosowane do wzmacniania przynęty na włosie tuż przed jej zarzuceniem. Małe pojemniki są bardzo wydajne ponieważ wystarczy spryskać kulkę 2-3 razy i nabiera ona wzmocnionego zapachu. Najczęściej zdarza mi się używać tej samej kulki zanętowej lub ziarna po pustym braniu lub przerzuceniu zestawu, wtedy jeżeli przynęta jest w dobrym stanie nie zmieniam jej wystarczy że spryskam ją kilka razy.
Glug- stał się popularny w ostatnich latach, osobiście cenię go za wydajność i gęstość bo to jego główne zalety. Jest bardzo gęstą masą którą z powodzeniem możemy stosować do oblepiania przynęt na włosie jak i dodawania do zanęty. Szczególnie sprawdza się w woreczkach PVA do którego niejednokrotnie wlewam jedynie sam glug aby gęsta zawiesina osiadła na dnie tuż przy haczyku i skutecznie zmuszała ryby do zainteresowania się przynętą. Glug z racji, że jest gęsty może być stosowany do zalewania ziaren konpi i kukurydzy bo tak najczęściej go wykorzystuję robiąc mieszankę z wodą w stosunku 50/50 takie połączenie sprawia że gęsta zawiesina starcza na cały sezon.
Pasty- Wszystkim dobrze znane, wykorzystywane do oblepiania ciężarków, protein na włosie, ziaren i pop-upów. Wykorzystując pastę uwielbiam łączyć ją z kulkami tonącymi na elektrowni Rybnik, taka przynęta z podwójnych kulek oblepiona dodatkowo pastą na dnie zbiornika spoczywa do pierwszego brania lub od świtu do zmroku i zawsze mam pewność, że przynęta jest cały czas atrakcyjna. Pastę wykorzystuję również przy szybkim łowieniu aby sprawdzić czy karpie pobierają pokarm z dna czy też „z góry” wtedy oblepiam pop-upy i robię zestaw który w pierwszych godzinach pracuje przy dnie a gdy pasta rozpuści się uwalniając pop-up wabi karpia tuż nad rozpuszczoną zawiesiną. Należy jadnak sprawdzić jak zachowują się pasty i jaka grubość jest odpowiednia, tak abyśmy mogli ocenić jak szybko nasz pop-up uwolni się z pasty.
Stick mixy- Znane bardzo dobrze, każdy z nas niejednokrotnie stosował je w woreczkach lub siatkach pva, idealnie wciągają wszystkie płynne zalewy. Połączenie stick mixów z zalewami jest największym dopalaczem naszych zanęt i przynęt takie połączenie sprawia, że unoszące się drobiny pokarmu nasączone naszymi zalewami będą wabić... wabić i wabić... Takie sypkie dopalacze używam przy robieniu kiełbasek z siatki pva, gdzie zawsze na spodzie przed pelletem i pokruszonymi kulkami znajduje się sypka warstwa aby bezpiecznie wbić haczyk do siateczki co spowoduje, że grot nie wbije się przez przypadek w cząstkę kulki lub pelletu. Stosuję kilka rodzai sypkich wzmacniaczy, ziarna, proteiny, pellety wszystko można zasypać i wzmocnić zanętę. Pastę którą mamy zamiar oblepić zestaw możemy wymieszać z sypką zanętą tak aby porowatość była większa a tym samym czas pracowania pasty w wodzie znacznie szybszy. Moją trójcą świętą wśród prochów są Vortex-Active MixThe, Krill Active Mix oraz The Krill Powder który dodatkowo po zetknięciu z wodą tworzy delikatną powłokę żelowej zawiesiny na obtoczonych przynętach.
3.      Metody dopalania
Naturalne- zanętę można dopalić również w domowych warunkach z wykorzystaniem domowej kuchni i tutaj sprawdzą się woda z gotowanych ziaren szczególnie ta z konopi (odradzam używanie wody z ziaren rzepiku i rzepaku nie jest on zbyt atrakcyjny dla ryb, prócz samych ziaren ). Moim domowym narkotykiem dla karpi są mieszanki ziaren wcześniej przygotowane, odpowiednio ugotowane i wymieszane. Takie mieszanki zalewam miodem który dodatkowo rozpuszczam w gorącej wodzie oraz sól i cukier. Taka bomba jest atrakcyjna, ale również i dłużej ziarna pozostaną świeże. Gdy wszystko jest już zalane i nasiąknięte moimi domowymi specyfikami pakuję mieszankę do woreczków strunowych i zamrażam. Gdy mam chwilę na szybki wypad zawsze wiem że w lodówce mam atrakcyjną zanętę na każdą okazję.
Tradycyjne- czyli z wykorzystaniem wszystkich środków, które możemy nabyć w sklepach karpiowych, te które opisałem wcześniej. Moim sposobem na dopalanie przynęt to moczenie zanęty w roztworach które wcześniej wymieniłem. Kilka dni leżakowania boiles, ziaren, i pelletów sprawi że naciągnięte zanęty będą pracowały w wodzie znacznie dłużej a co najważniejsze intensywniej. Tak jak i z ziarnami zalanymi domowymi sposobami tak i w tym przypadku lubię zamrozić moje dopalone smakołyki. Sprawia to że zawsze czuję się komfortowo na rybach i wiem, że wszystko jest świeże. Mrożenie ma to do siebie, że przyspiesza pracę kulek i szybko uwalnia aromaty, niż w przypadku kulek wysuszonych. Na szybkie i krótkie wypady takie porcje są jak dla mnie ideałem.








4.  Mieszanie zalew
To ciekawa alternatywa dla kombinatorów, ja również uwielbiam bawić się w różne połączenia, szczególnie te śmierdząco-owocowe. Kilka miesięcy nad jedną z śląskich wód sprawiło, że znalazłem połączenie idealne ale i dziwne : szybko, krótko , długo, intensywnie i skutecznie. Wydawałby się, że te słowa ni jak do siebie pasują a jednak … moja zalewa a zarazem dopalacz nr1 na Rybnickie karpie to połączenie zalewy Pure Krill + Oil Carp + Olej z kukurydzy + cukier + słodzik + Activ mixy Vortex oraz The Krill oraz drobny rozmoczony pellet w glugu. Można powiedzieć MOCARZ wśród wymyślonych przeze mnie dopalaczy jest to zawiesina która pracuje w każdym segmencie łowiska : na dnie opada glug, rozpoczony pellet i Activ mixy , w toni pracują oleje które skutecznie roznoszą zapachy kryla na niezłe odległości i to wszystko widać z góry gdy oleje tworzą chmurę zanętowo wabiącą na tafli wody.














5. Na koniec

Ogólnie mogę stwierdzić że dopalanie naszych przynęt i zanęt ma sens i na pewno nie zaszkodzi rybą jak te prawdziwe dopalacze co poniektórym.  Jednak należy znać zbiornik na którym łowimy i wiedzieć w jakich porach roku dopalacze są nie zbędne a w jakich nie. Karpie to stworzenia jak każde inne a z doświadczenia wiemy że mogą być bardzo wybredne, więc jeżeli porównamy je do naszych upodobań to każdy dobrze wie że jedni mają ochotę na lody z polewą a drudzy nie.  zobacznDzobaczenia zobaczenia nad wodą !

poniedziałek, 16 stycznia 2017

SEZON 2016 w skrócie

Sezon 2016

Długo nic nie napisałem, nadchodzi nowy sezon w którym z pewnością będzie mnóstwo zmian. Siedząc wieczorami przed komputerem popijając herbatę lub piwko, poprawiam projekty ogrodów bo to moja praca, ale mam taki folder na pulpicie który lubię otworzyć żeby powspominać. Folder ten zajmuje moje zdobycze karpi i amurów, ostatnio miałem bardzo mało czasu na karpiowe dywagacje. Jednak dzisiaj postanowiłem, że subiektywnie podsumuję mój rok 2016. Sezon w którym poznałem mnóstwo osób, ludzi którzy żyją tą samą pasją co ja. Dlatego warto powspominać i cofnąć się o 12 miesięcy wstecz.


Mój sezon 2016 w zasadzie nie miał granicy końca i początku z rokiem 2015 – łowiłem bez przerwy nawet zimą w styczniu i lutym na wodzie która mnie wychowała – Zbiornik Rybnicki bo o nim mowa jest mekką zimowych zasiadek, mi jednak nie było dane podczas dwóch zimowych zasiadek złowić karpia, ale jak powiada klasyk: Kto nie jeździ ten nie łowi. Dlatego specjalnie się tym nie zrażałem.

Nadchodzi luty i oczywiście targi Rybomania w Poznaniu – święto każdego wędkarza. Razem z ekipą Sticky Baits Poland byłem obecny 3 dni na targowych zmaganiach zarówno dla wystawców jak i zwiedzających – masa ludzi i masa nowinek ale tego nie trzeba pisać… wszyscy to znają. Ja jednak otrzymałem propozycję współpracy ze znaną w świadku karpiowym firmą Fox. Z racji, że jestem testerem i bardzo dobrze znam Piotrka i Mateusza przedstawicieli marki Sticky Baits na Polskę podjąłem decyzję, że chciałbym na próbę zadziałać również w segmencie materiałów i produktów karpiowych nie tylko z branży futru jakim jest Sticky. Wszystko ułożyło się wyśmienicie. Pierwszy kontakt z karpiami był już w marcu. Na wodzie którą lubię odwiedzać, bo jest tam cicho, spokojnie i co najważniejsze jest bogata w karpie. Ale o tym za chwilę. Każdy z nas chciałby żyć z pasji, ale dobrze wiemy że rynek polski jak na razie nie dostarcza takich zysków, aby było stać jaką kolwiek firmę na wędkarzy sponsorowanych, którzy otrzymują pensję, tak jak jest to za naszą zachodnią granicą. Jednak mając w torbie przynęty Sticky Baits oraz do dyspozycji sprzęt Foxa czułem się bardzo pewnie, do grona tych 2 firm, które bardzo mnie wspierały dołączył producent echosondy bezprzewodowej Deeper. To było to co uzupełniło mnie kompletnie w 100%. Musiałem wymagać teraz podczas każdej nadchodzącej zasiadki tylko od siebie, nie było innej opcji. I nie pisze tego wychwalając te firmy, piszę to z wdzięcznością, że mi zaufały.




Pierwsza moja zasiadka to tak jak wyżej wspomniałem marzec łowisko Bażyna – zimna jeszcze jak na tą porę roku woda – dosyć płytka bo zaledwie 1,5-1,7m. Nowością w 2016 były kuleczki Manilli ze Sticky i tak udało się złowić pierwszą moją rybę na ten nowy smak. Złapałem wtedy z tego co pamiętam 3 rybki w przedziale bodajże od 10 do 13kg. Było zimno, to wiem na pewno ;) ale małe wspomagacze i ciepły śpiwór dały radę mnie przetrzymać do ranka. Zadowolony postanowiłem, że wrócę i wtedy przyszła myśl o zawodach, które jak co roku organizuje na tej wodzie prezes koła z Wodzisławia Artur Borowski. Od razu zapisałem się na sierpniowe zawody i razem z ekipą Sticky wymyśliliśmy I Karpiowy Meeting, który miał się odbyć na tej wodzie na początku czerwca.



Nadszedł Kwiecień, roboty w piz*u sezon ogrodniczy ruszył, wiec jeszcze nie było mowy o szybkich zasiadkach na Rybnickim Morzu. Razem z Ojcem postanowiliśmy wystartować w zawodach organizowanych przez mojego znajomego Piotrka Potysza właściciel sklepu Rybka z Wodzisławia. Zawody odbyły się na Pstrążnej, a nam udało się złowić mimo kiepskiej pogody 3 karpie nie duże, ale były. Dało nam to z tego co pamiętam 6 miejsce. Dupy nie urwało, ale nie było też najgorzej. Zawody w miłej atmosferze będę pamiętał długo.


Końcówka Kwietnia kilka wolnych weekendów spędziłem na nęceniu miejscówki przymierzając się do Rybnickich miśków. Wiedziałem, że za nie długo zasiądę na przynajmniej 2-3 dni bo ta woda działa na mnie jak magnes. Jednak Maj to okres w którym moja firma musi działać na pełnych obrotach nie dałem rady nic zdziałać większego. Pamiętam że jednego dnia przebudziłem się dosyć szybko ok. 3:00 jeszcze w nocy i postanowiłem wypić kawę spakować sprzęt do mojej białej furgonetki i ruszyć na 4-5 godzin nad wodę. Wtedy z braku dostępu do mojej miejscówki postawiłem na tzw. Betony i po tych kilku godzinach wiedziałem że wrócę tam jak tylko lipcowe słońce podgrzeje bardziej tą najpłytszą część zbiornika Rybnickiego.



Już czerwiec początek i zawody na naszym meetingu który razem z Mateuszem Pilarzem zorganizowaliśmy na wodzie którą odwiedziłem w marcu. Kilka ładnych rybek padło, a my zdołaliśmy zdobyć 3 miejsce nie pamiętam z jakim wynikiem ale otarliśmy się o 100kg – 1 i 2 miejsce miało ponad stówkę i tutaj wielki szacunek dla nich. Dali czadu. Każda porażka czegoś uczy a najważniejsze to wynosić z niej dobre zmiany i próbować polepszyć to co się zepsuło.








Po zawodach rozpocząłem moją bitwę o Rybnik, słyszałem wiadomości od znajomych piętnastka tu, dwudziestka tam. Ja staram się zawsze myśleć po swojemu słuchać rad ale modyfikować je na swoje. Na zasiadce na betonach znowu pomógł mi Mati, który poinformował mnie, że od strony wpływu rzeki niesamowita ilość ochotki wpływa na najpłytszą część zbiornika, wtedy byłem pewny że nie mogę zjechać bez ryby. Wywózka na 150m i po godzinie pierwszy karp 17kg, był również amur oraz 15 kg golec. W południe złowiłem pierwszego mojego karpia z elektrowni na zig-riga od foxa. Wszystko działało byłem zadowolony z wyników. Deeper wspomagając mnie dosłał najnowszy ich produkt DEEPERA PRO + który działa na Wi-FI na wywózki do 100m wystarczał idealnie, wtedy był mi potrzebny przy łódce jak ślepemu laska ;) Udało się przez dobre zestawy z The Krill na włosie. Wszystko współgrało idealnie. Byłem tylko ciekaw co przyniosą następne zasiadki.
Długo w domu nie usiedziałem minęło kilka dni a moja choroba znowu się odezwała musiałem wrócić jak tylko patrzyłem na filmiki wrzucana na fejsa- gorączka karpiowa nie dawała zasnąć. Wróciłem wzmocniony z nową dawką futru, który działał jak trzeba. Tym razem zasiadka na jedną nockę już na mojej miejscówce, pierwsze branie w nocy piękny pełnołuski. Nad ranem przy pakowaniu bardzo energiczny odjazd, w podbieraku ląduje malec, który daje mi niesamowicie dużo radości. Taki prezent na odchodne zawsze się przydaje. Osobiście cieszę się z każdej złowionej ryby więc i ta była dla mnie cenna. Po udanej dobowej zasiadce. Wracałem co dwa dni na moje miejsce całym czasem wierząc, że znowu to będzie ten dzień. Można powiedzieć „no głupek”, ale sama myśl o tym, że znowu mogę poholować karpia z odległości ponad 300 metrów ładowała moje ześwirowane baterie. Niestety nie udało mi się wtedy złowić karpia większego niż 8 kg. Pamiętam, że miałem w podbieraku dwa maluchy około 4-6 kg, ale wypuszczałem je od razu aby ich nie męczyć po tak ciężkim holu jak dla nich.








Był sierpień i szybka decyzja o wyjazd na starorzekę która skopała mi dupsko że do dzisiaj boli… ;) był również wypad na zasiadkę z moją ukochaną nad urokliwe Uroczysko Karpiowe kilka małych karpi, ale nocna wichura dokopała mi po raz drugi w to samo miejsce co starorzeka. Nie czekając długo następny weekend spędziłem na Bażynie aby się po prostu odchamić i wyluzować. Około południa w podbieraku ląduje piękny pełnołuski karp ponad 15kg, którego miałem już na macie w 2014 roku. To nie dziwne mała woda musiała mi dać w końcu rybę która się powtórzy. Było dobrze szczególnie, że w nocy dołowiłem dwa karpie około 10kg. Zawody nadchodziły więc jeżeli można nazwać to „formą” to tak „BYŁA” ;)








Zawody koła i co ? Losowanie ? Amba Fatima – środek dziura – pozostało tylko otworzyć piwko pomyśleć chociaż był cholernie ciężko wymyślić coś nowego na tę wodę, postawiłem na zig riga – który uratował nam honor jedną rybą. Pianka zamoczona w Krylu dała rezultat małego pełno łuskeigo karpia. A my wróciliśmy do magicznych trunków ( oczywiście z umiarem ) J Zawody poszły w niepamięć, chociaż organizacja i serwowane posiłki PIERWSZA KLASA.


Po zawodach mały przestój i szybki wyjazd na World Carp Classic do Czech - wicemistrzowie z naszego temu potrzebowali drobnej pomocy, więc stickowe pogotowie ruszyło z towarem. Tutaj chłopaki wielkie gratulacje raz jeszcze ! profesjonalnie wykonana bardzo dobra robota. Brawo. 

Powoli szykowałem się do jesieni, maiz , kuleczki krylowe nakręcone z miksu Sticky w rozmiarze 24mm+ , były przygotowane na kilka zasiadek, gdy liście zaczynają opadać a dni nie będą już tak długie jak wcześniej. To właśnie wtedy lubię, jest ciszej nad wodą, klimat i natura zmienia się tak, że każdy kto lubi przebywać na łonie natury a szczególnie karpiarz wie, że jesień to specjalna pora roku. Męczyłem się strasznie co kilka dni wracałem na Rybnickie Morze z tą samą nadzieją, może robiłem coś źle, może za mało się przyłożyłem. Wiem jedno że w tym roku postaram się poprawić w miarę możliwości. Jesienią złowiłem moje ostatnie 3 karpie w sezonie 2016. Zamykając się w granicy 29 karpi i jednego amura. Skończyło się obchodem w grudniu, gdy śnieg lekko zaczął pruszyć popatrzyłem sobie ostatni raz na kominy i pożegnałem 2016 rok. Inni jeszcze łowili były 20stki były 30stki i za to wielki szacun. Jednak zawsze trzeba patrzeć na siebie i próbować udoskonalać własną taktykę. Im dłużej łowię tym więcej się uczę. Jeżdżąc nad wodę należy wynosić wnioski, próbować z każdej porażki jak i sukcesów coś zrozumieć, aby stawać się coraz lepszym. Nie najlepszym, nie najwspanialszym – ale być sobą bo to przecież nasza pasja, pasja, która powinna być kultywowana z uśmiechem na twarzy, bo o to w tym naszym karpiowym życiu chyba chodzi ? Logiczne, że czasami nie będzie tak jak tego chcemy, ale zawsze warto próbować raz jeszcze. Bo kto nie jeździ ten nie łowi.














Oczywiście rok 2016 to nie tylko karpie na ostatniej zasiadce spotkałem Jerzego który jest głównym przedstawicielm grupy RYBNICKIE MORZE TU I TERAZ – grupy która może dużo zdziałać dobrego na rzecz wody Elektrowni Rybnik, potrzebuje tylko wsparcia w postaci ludzi o tych samych ideach. Wieżę, że będzie dobrze. Nad zalewem Rybnickim się wychowywałem, tata wraz z wujkiem zabierali mnie nad wodę w czasach gdzie jeszcze mało kto znał zasady no kill. Lata 97-2003 to był okres w którym nie łowiłem karpi, ale byłem świadkiem jak ten piękny sport zaczyna rozkwitać ! Aby następne lata znowu szły ku dobremu ! Do zobaczenia nad wodą w tym 2017 roku J







BYŁO MIŁO ! A BĘDZIE JESZCZE LEPIEJ ! DZIĘKI WSZYSTKIM ZA WSPANIAŁY ROK 2016. 

ZAPRASZAM NA SEANS ;DD