poniedziałek, 16 stycznia 2017

SEZON 2016 w skrócie

Sezon 2016

Długo nic nie napisałem, nadchodzi nowy sezon w którym z pewnością będzie mnóstwo zmian. Siedząc wieczorami przed komputerem popijając herbatę lub piwko, poprawiam projekty ogrodów bo to moja praca, ale mam taki folder na pulpicie który lubię otworzyć żeby powspominać. Folder ten zajmuje moje zdobycze karpi i amurów, ostatnio miałem bardzo mało czasu na karpiowe dywagacje. Jednak dzisiaj postanowiłem, że subiektywnie podsumuję mój rok 2016. Sezon w którym poznałem mnóstwo osób, ludzi którzy żyją tą samą pasją co ja. Dlatego warto powspominać i cofnąć się o 12 miesięcy wstecz.


Mój sezon 2016 w zasadzie nie miał granicy końca i początku z rokiem 2015 – łowiłem bez przerwy nawet zimą w styczniu i lutym na wodzie która mnie wychowała – Zbiornik Rybnicki bo o nim mowa jest mekką zimowych zasiadek, mi jednak nie było dane podczas dwóch zimowych zasiadek złowić karpia, ale jak powiada klasyk: Kto nie jeździ ten nie łowi. Dlatego specjalnie się tym nie zrażałem.

Nadchodzi luty i oczywiście targi Rybomania w Poznaniu – święto każdego wędkarza. Razem z ekipą Sticky Baits Poland byłem obecny 3 dni na targowych zmaganiach zarówno dla wystawców jak i zwiedzających – masa ludzi i masa nowinek ale tego nie trzeba pisać… wszyscy to znają. Ja jednak otrzymałem propozycję współpracy ze znaną w świadku karpiowym firmą Fox. Z racji, że jestem testerem i bardzo dobrze znam Piotrka i Mateusza przedstawicieli marki Sticky Baits na Polskę podjąłem decyzję, że chciałbym na próbę zadziałać również w segmencie materiałów i produktów karpiowych nie tylko z branży futru jakim jest Sticky. Wszystko ułożyło się wyśmienicie. Pierwszy kontakt z karpiami był już w marcu. Na wodzie którą lubię odwiedzać, bo jest tam cicho, spokojnie i co najważniejsze jest bogata w karpie. Ale o tym za chwilę. Każdy z nas chciałby żyć z pasji, ale dobrze wiemy że rynek polski jak na razie nie dostarcza takich zysków, aby było stać jaką kolwiek firmę na wędkarzy sponsorowanych, którzy otrzymują pensję, tak jak jest to za naszą zachodnią granicą. Jednak mając w torbie przynęty Sticky Baits oraz do dyspozycji sprzęt Foxa czułem się bardzo pewnie, do grona tych 2 firm, które bardzo mnie wspierały dołączył producent echosondy bezprzewodowej Deeper. To było to co uzupełniło mnie kompletnie w 100%. Musiałem wymagać teraz podczas każdej nadchodzącej zasiadki tylko od siebie, nie było innej opcji. I nie pisze tego wychwalając te firmy, piszę to z wdzięcznością, że mi zaufały.




Pierwsza moja zasiadka to tak jak wyżej wspomniałem marzec łowisko Bażyna – zimna jeszcze jak na tą porę roku woda – dosyć płytka bo zaledwie 1,5-1,7m. Nowością w 2016 były kuleczki Manilli ze Sticky i tak udało się złowić pierwszą moją rybę na ten nowy smak. Złapałem wtedy z tego co pamiętam 3 rybki w przedziale bodajże od 10 do 13kg. Było zimno, to wiem na pewno ;) ale małe wspomagacze i ciepły śpiwór dały radę mnie przetrzymać do ranka. Zadowolony postanowiłem, że wrócę i wtedy przyszła myśl o zawodach, które jak co roku organizuje na tej wodzie prezes koła z Wodzisławia Artur Borowski. Od razu zapisałem się na sierpniowe zawody i razem z ekipą Sticky wymyśliliśmy I Karpiowy Meeting, który miał się odbyć na tej wodzie na początku czerwca.



Nadszedł Kwiecień, roboty w piz*u sezon ogrodniczy ruszył, wiec jeszcze nie było mowy o szybkich zasiadkach na Rybnickim Morzu. Razem z Ojcem postanowiliśmy wystartować w zawodach organizowanych przez mojego znajomego Piotrka Potysza właściciel sklepu Rybka z Wodzisławia. Zawody odbyły się na Pstrążnej, a nam udało się złowić mimo kiepskiej pogody 3 karpie nie duże, ale były. Dało nam to z tego co pamiętam 6 miejsce. Dupy nie urwało, ale nie było też najgorzej. Zawody w miłej atmosferze będę pamiętał długo.


Końcówka Kwietnia kilka wolnych weekendów spędziłem na nęceniu miejscówki przymierzając się do Rybnickich miśków. Wiedziałem, że za nie długo zasiądę na przynajmniej 2-3 dni bo ta woda działa na mnie jak magnes. Jednak Maj to okres w którym moja firma musi działać na pełnych obrotach nie dałem rady nic zdziałać większego. Pamiętam że jednego dnia przebudziłem się dosyć szybko ok. 3:00 jeszcze w nocy i postanowiłem wypić kawę spakować sprzęt do mojej białej furgonetki i ruszyć na 4-5 godzin nad wodę. Wtedy z braku dostępu do mojej miejscówki postawiłem na tzw. Betony i po tych kilku godzinach wiedziałem że wrócę tam jak tylko lipcowe słońce podgrzeje bardziej tą najpłytszą część zbiornika Rybnickiego.



Już czerwiec początek i zawody na naszym meetingu który razem z Mateuszem Pilarzem zorganizowaliśmy na wodzie którą odwiedziłem w marcu. Kilka ładnych rybek padło, a my zdołaliśmy zdobyć 3 miejsce nie pamiętam z jakim wynikiem ale otarliśmy się o 100kg – 1 i 2 miejsce miało ponad stówkę i tutaj wielki szacunek dla nich. Dali czadu. Każda porażka czegoś uczy a najważniejsze to wynosić z niej dobre zmiany i próbować polepszyć to co się zepsuło.








Po zawodach rozpocząłem moją bitwę o Rybnik, słyszałem wiadomości od znajomych piętnastka tu, dwudziestka tam. Ja staram się zawsze myśleć po swojemu słuchać rad ale modyfikować je na swoje. Na zasiadce na betonach znowu pomógł mi Mati, który poinformował mnie, że od strony wpływu rzeki niesamowita ilość ochotki wpływa na najpłytszą część zbiornika, wtedy byłem pewny że nie mogę zjechać bez ryby. Wywózka na 150m i po godzinie pierwszy karp 17kg, był również amur oraz 15 kg golec. W południe złowiłem pierwszego mojego karpia z elektrowni na zig-riga od foxa. Wszystko działało byłem zadowolony z wyników. Deeper wspomagając mnie dosłał najnowszy ich produkt DEEPERA PRO + który działa na Wi-FI na wywózki do 100m wystarczał idealnie, wtedy był mi potrzebny przy łódce jak ślepemu laska ;) Udało się przez dobre zestawy z The Krill na włosie. Wszystko współgrało idealnie. Byłem tylko ciekaw co przyniosą następne zasiadki.
Długo w domu nie usiedziałem minęło kilka dni a moja choroba znowu się odezwała musiałem wrócić jak tylko patrzyłem na filmiki wrzucana na fejsa- gorączka karpiowa nie dawała zasnąć. Wróciłem wzmocniony z nową dawką futru, który działał jak trzeba. Tym razem zasiadka na jedną nockę już na mojej miejscówce, pierwsze branie w nocy piękny pełnołuski. Nad ranem przy pakowaniu bardzo energiczny odjazd, w podbieraku ląduje malec, który daje mi niesamowicie dużo radości. Taki prezent na odchodne zawsze się przydaje. Osobiście cieszę się z każdej złowionej ryby więc i ta była dla mnie cenna. Po udanej dobowej zasiadce. Wracałem co dwa dni na moje miejsce całym czasem wierząc, że znowu to będzie ten dzień. Można powiedzieć „no głupek”, ale sama myśl o tym, że znowu mogę poholować karpia z odległości ponad 300 metrów ładowała moje ześwirowane baterie. Niestety nie udało mi się wtedy złowić karpia większego niż 8 kg. Pamiętam, że miałem w podbieraku dwa maluchy około 4-6 kg, ale wypuszczałem je od razu aby ich nie męczyć po tak ciężkim holu jak dla nich.








Był sierpień i szybka decyzja o wyjazd na starorzekę która skopała mi dupsko że do dzisiaj boli… ;) był również wypad na zasiadkę z moją ukochaną nad urokliwe Uroczysko Karpiowe kilka małych karpi, ale nocna wichura dokopała mi po raz drugi w to samo miejsce co starorzeka. Nie czekając długo następny weekend spędziłem na Bażynie aby się po prostu odchamić i wyluzować. Około południa w podbieraku ląduje piękny pełnołuski karp ponad 15kg, którego miałem już na macie w 2014 roku. To nie dziwne mała woda musiała mi dać w końcu rybę która się powtórzy. Było dobrze szczególnie, że w nocy dołowiłem dwa karpie około 10kg. Zawody nadchodziły więc jeżeli można nazwać to „formą” to tak „BYŁA” ;)








Zawody koła i co ? Losowanie ? Amba Fatima – środek dziura – pozostało tylko otworzyć piwko pomyśleć chociaż był cholernie ciężko wymyślić coś nowego na tę wodę, postawiłem na zig riga – który uratował nam honor jedną rybą. Pianka zamoczona w Krylu dała rezultat małego pełno łuskeigo karpia. A my wróciliśmy do magicznych trunków ( oczywiście z umiarem ) J Zawody poszły w niepamięć, chociaż organizacja i serwowane posiłki PIERWSZA KLASA.


Po zawodach mały przestój i szybki wyjazd na World Carp Classic do Czech - wicemistrzowie z naszego temu potrzebowali drobnej pomocy, więc stickowe pogotowie ruszyło z towarem. Tutaj chłopaki wielkie gratulacje raz jeszcze ! profesjonalnie wykonana bardzo dobra robota. Brawo. 

Powoli szykowałem się do jesieni, maiz , kuleczki krylowe nakręcone z miksu Sticky w rozmiarze 24mm+ , były przygotowane na kilka zasiadek, gdy liście zaczynają opadać a dni nie będą już tak długie jak wcześniej. To właśnie wtedy lubię, jest ciszej nad wodą, klimat i natura zmienia się tak, że każdy kto lubi przebywać na łonie natury a szczególnie karpiarz wie, że jesień to specjalna pora roku. Męczyłem się strasznie co kilka dni wracałem na Rybnickie Morze z tą samą nadzieją, może robiłem coś źle, może za mało się przyłożyłem. Wiem jedno że w tym roku postaram się poprawić w miarę możliwości. Jesienią złowiłem moje ostatnie 3 karpie w sezonie 2016. Zamykając się w granicy 29 karpi i jednego amura. Skończyło się obchodem w grudniu, gdy śnieg lekko zaczął pruszyć popatrzyłem sobie ostatni raz na kominy i pożegnałem 2016 rok. Inni jeszcze łowili były 20stki były 30stki i za to wielki szacun. Jednak zawsze trzeba patrzeć na siebie i próbować udoskonalać własną taktykę. Im dłużej łowię tym więcej się uczę. Jeżdżąc nad wodę należy wynosić wnioski, próbować z każdej porażki jak i sukcesów coś zrozumieć, aby stawać się coraz lepszym. Nie najlepszym, nie najwspanialszym – ale być sobą bo to przecież nasza pasja, pasja, która powinna być kultywowana z uśmiechem na twarzy, bo o to w tym naszym karpiowym życiu chyba chodzi ? Logiczne, że czasami nie będzie tak jak tego chcemy, ale zawsze warto próbować raz jeszcze. Bo kto nie jeździ ten nie łowi.














Oczywiście rok 2016 to nie tylko karpie na ostatniej zasiadce spotkałem Jerzego który jest głównym przedstawicielm grupy RYBNICKIE MORZE TU I TERAZ – grupy która może dużo zdziałać dobrego na rzecz wody Elektrowni Rybnik, potrzebuje tylko wsparcia w postaci ludzi o tych samych ideach. Wieżę, że będzie dobrze. Nad zalewem Rybnickim się wychowywałem, tata wraz z wujkiem zabierali mnie nad wodę w czasach gdzie jeszcze mało kto znał zasady no kill. Lata 97-2003 to był okres w którym nie łowiłem karpi, ale byłem świadkiem jak ten piękny sport zaczyna rozkwitać ! Aby następne lata znowu szły ku dobremu ! Do zobaczenia nad wodą w tym 2017 roku J







BYŁO MIŁO ! A BĘDZIE JESZCZE LEPIEJ ! DZIĘKI WSZYSTKIM ZA WSPANIAŁY ROK 2016. 

ZAPRASZAM NA SEANS ;DD


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz